

Skąd przyszliśmy, kim jesteśmy
?
440
rzeli wreszcie nie tylko złoty kocioł, ale również szubienicę ze sznu-
rem. Nagle pojawił się mały człowiek wołając: „którego bierzemy, tego
w czerwonej czapce?” Wskazany zaczął bojaźliwie krzyczeć: „Na mi-
łość boską, tylko nie mnie!” I tak czar prysnął. Złoty kocioł z błyskiem
i grzmotem zniknął w głębi ziemi. Moja matka – pisze autor tej legendy
– opowiadając mi tę historię przed laty, dodała, iż po raz pierwszy
usłyszała ją od leśniczego Eiselta, który z kolei znał osobiście owych
trzech śmiałków. Leśniczy Eislet sprawił sobie niedaleko tego miejsca,
zanim jeszcze powstało schronisko, swoje miejsce wypoczynku. Na-
zwał je „Eiselt’s Sanssouci” (dosł. „beztroskie miejsce Eiselta”). Długo
jeszcze mała tabliczka przypominała o owym zdarzeniu”.
Wśród legend są też opowieści o dawnych właścicielach rozle-
głych posiadłości i pojawiających się zjawach, które niepomne na fakt,
że przebywają już na tamtym świecie, nadal przemierzają parkowe
ścieżki, kłusują na rączych rumakach po okolicznych łąkach i polach.
Jedną z nich jest opowieść o tym, jak duch dziedzica bronił swego par-
ku.
„Pewnego razu jeden z mieszkańców wsi Irządze (gm. Jemielno)
kupił od sąsiada pole. Górną granicę pola stanowił Kanał Uszczonow-
ski i były park podworski, oddzielony od pola ścieżką o szerokości ok.
2 m. Rolnik postanowił zaorać owo pole, powiększając je o tę ścieżkę.
Orka szła mu całkiem sprawnie, lecz w pewnym momencie koń stanął
i nie chciał iść dalej. Ponaglany przez gospodarza lejcami, stanął dęba.
Zdziwiony gospodarz sprawdził dokładnie miejsce, ale niczego szcze-
gólnego nie zauważył. Pomyślał, ze być może był tam jakiś wąż, który
wystraszył konia. Przesunął pług o kilka metrów dalej i koń ruszył
z miejsca, orka szła sprawnie. Kiedy zaorał już całe pole, powrócił na
miejsce, gdzie koń odmówił pracy. Sytuacja jednak się powtórzyła. Koń
nadal nie chciał ruszyć z miejsca, nawet, gdy gospodarz użył bata. Zde-
nerwowany rolnik powrócił do domu, zły, że będzie musiał przekopać
to miejsce szpadlem. Następnego dnia opowiedział to zdarzenie
w miejscowym sklepie. Opowieści wysłuchał jeden ze starszych
mieszkańców wsi Ciechanów, który mieszkał tutaj jeszcze przed woj-