

R
OZDZIAŁ
IV. Kultura
321
w Irządzach, z czasem na scenie w Uszczonowie, byli też w Miechowie
(bo tam pani Kochman miała rodzinę), w Górze i Wrocławiu. Środki
transportu mieli różne – jakie na owe czasy były dostępne. Do Uszczo-
nowa jeździli pociągiem, do Miechowa traktorem na otwartej przycze-
pie, do Góry samochodem ciężarowym, a do Wrocławia powiat zała-
twił im samochód strażacki.
W 1954 r. zgłosili swój udział na festiwal do Góry. Były to Po-
wiatowe Zloty Zespołów Świetlicowych. Przed wyjazdem do Góry
przyjechał do Irządz pan Słabisz z SB. Musieli podać wszystkie teksty
na piśmie, z czym wystąpią. Od tej pory była już cenzura. Nawet
w całości tekstów piosenek i skeczy. Wymogiem uczestnictwa w festi-
walu był przynajmniej jeden taniec, piosenki i jakiś skecz. Zatańczyli
wówczas „Trojaka”, kilka skeczy mówił Jan Wróbel. Franciszka Koch-
man i Władysława Grymuza zaśpiewały „Suliko” na dwa głosy, a kilku-
nastoosobowy chór zaśpiewał kilka piosenek m.in. „Wiadereczko” na
głosy. Na akordeonie przygrywał pan Czerniak, a atrakcją występu
była gra na liściu wierzbowym Leona Banacha, za którą dostał najwię-
cej braw. Stroje do „Trojaka” wypożyczyli ze szkoły pedagogicznej dla
wychowawczyń przedszkoli w Obornikach Śląskich. Zespół z Irządz
zajął wówczas pierwsze miejsce. Konsekwencją był wyjazd do Wro-
cławia, gdzie na przeglądzie wojewódzkim zajęli trzecie miejsce. Cie-
szyli się bardzo z zajętego miejsca, ale jeszcze bardziej z umeblowania
świetlicy, otrzymania czterech kubików desek na podłogę do świetlicy.
Jak sami wspominają – „wyśpiewaliśmy sobie cztery kubiki desek”.
O te deski starali się długo, ale wszystkie przydziały szły do tej pory na
Górę i Luboszyce. Były też minusy. Jak sami mówią, od tej pory zostali
już zarejestrowani jako oficjalna świetlica wiejska i już nie mogli grać
co im się podobało, tylko realizować program świetlicowy zatwier-
dzony przez Dom Kultury.
Zespół w tym składzie istniał do roku 1955. Jak wspomina pani
Kochman – „najpiękniejsze były początki, wszyscy mieli ogromny za-
pał i przyjemność z odgrywania ról, była wspaniała atmosfera. Bałam
się jak w 1955 r. wyjechała Władzia Grymuza, bo pięknie grała i dużo